Każdy z nas słyszał o takich przypadkach. Z pewnością istnieje grupa ludzi naprawdę zaburzonych i chorych, a także tych, którzy zaczynali swoją „przygodę” z wymiarem sprawiedliwości zdrowi – a dziś są wrakami zniszczonymi przez system. Zdarzają się jednak tacy „wariaci”, którzy stają się nimi dopiero wówczas, gdy wymagają tego okoliczności – są produktem wymiaru sprawiedliwości.
Niedawno przypomnieliśmy historię ppłk Mariusza Lewińskiego ("urojeniowiec") walczącego ponad 10 lat z wojskowym systemem sądownictwa. Obserwujemy te zmagania od lat, krok po kroku kolejne próby zastraszania, odebrania godności i chęci do życia, falszywe pomówienia, nieliczenie się z faktami i dowodami. Kiedy system napotka jednostkę na tyle odporną, że nie poddaje się tym represjom sięga po ostateczną broń: dowodzi, że osoba ta nie jest w pełni władz umysłowych. Co za tym idzie - wszystko o czym ten człowiek mówi i o co walczy ma być obarczone błędem spowodowanym przez psychiczną niemoc właściwej oceny. Podobne próby zrobienia z niego „wariata” przeżył Piotr Kaczmarczyk ("typ maniakalno-depresyjny")– w sądzie cywilnym.
Każdy kto poznał Lewińskiego i Kaczmarczyka oraz zagłębił się w sprawy, o jakie walczą nie ma cienia wątpliwości co do jasności umysłu i bardzo racjonalnego podejścia do życia.
Przedstawiamy Państwu rozmowę o własnym „wariactwie” i o obserwacjach w jaki sposób polskie sądy sięgają po to rozwiązanie problemu. O metodach, które można śmiało nazwać „mafijnymi”, a także o samej procedurze „badania”, pozwalającej na nadużycia.
Momentami to, co mówią brzmi jak sen wariata – nie jest to, jak Państwo słyszą, spowodowane balaganem w ich umysłach, a w chorym systemie sądownictwa.