Cofnijmy się o ponad tydzień. Rosjanie informują w mediach, że w Moskwie szykowany jest ogromny konwój ciężarówek z pomocą humanitarną dla Ukraińców, zgadza się na to ONZ, a całą akcję pakowania nadzorują ludzie z czerwonego krzyża. Kiedy konwój rusza nikt jednak nie wie jakie towary znajdują się na ciężarówkach. Do funkcjonariuszy czerwonego krzyża nikt nie jest w stanie dotrzeć z pytaniem. Nic dziwnego, przecież powszechnie wiadomo, że legitymacje czerwonego krzyża można kupić w każdym sklepie. Kiosk RUCHu w czasach PRLu to przy kioskach w Rosji amatorszczyzna (polecam scenę z filmu "Miś" - panie, to jest kiosk ruchu, ja tu mięso mam!), tam pojęcie "sklep wielobranżowy" nabiera nowego znaczenia.
Następnie konwój ruszył i majestatycznie przemierzał trawiaste stepy zachodnie by dotrzeć w rejon początków państwa Rosyjskiego. Tam został zatrzymany na granicy na ponad tydzień. Okazuje się, że Rosjanie nie przygotowali dokumentów i Ukraińcy nie chcą ich wpuścić obawiając się transportu broni oraz surowców dla tak zwanych "separatystów" (Proponuję zmienić definicję słownikową słowa separatysta na: żołnierz armii rosyjskiej bez oznaczeń i legitymacji). Ciekawa koncepcja, to gdzie są Ci zapowiadani Ukraińscy ludzie od czerwonego krzyża? Właściwie ich nieobecność wcale mnie nie dziwi. Kto o zdrowych zmysłach chciałby się pchać w te rejony i nadzorować rozładunek ciężarówek pod lufą karabinu wojowników Donbasu?
Wczoraj jednak nastąpił przełom i ciężarówki ruszyły wgłąb Ukrainy. Możliwe, że po prostu po tygodniowym postoju na granicy zbuntowali się sami kierowcy. Zdążyli już zjeść 80% zapasów żywności zgromadzonych w ciężarówkach, bo stali przecież nie pogryzą, w dodatku temperatura w nocy zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do granicy 0 stopni, nie można było dłużej czekać!
Myślę, że dla wielu obserwatorów nie ulega wątpliwości, że ciężarówki są tak naprawdę wypakowane po brzegi sprzętem wojennym, a te których zawartość została skontrolowana zawierały zwykłe zaopatrzenie, aby rosyjscy bojownicy nie padli z głodu. Typowy transport zaopatrzenia w czasie wojny. Takie konwoje przecież jeździły podczas II wojny światowej. Tam jedynie wszystko odbywało się pod ukryciem, w konwojach zbrojnych oraz partiami. Nikt o zdrowych zmysłach wtedy nie wysłałby tylu ciężarówek, teraz Putin ma łatwiej.
Wszystko przybiera już wyraźnie obraz regularnej wojny. Dostawy sprzętu dla żołnierzy, dostawy żywności, leków. Dodatkowo informacje o przekraczających granicę posiłkach 1200 zbrojnych i ponad 100 pojazdach bojowych nie pozostawiają złudzeń. To zwykła inwazja Rosji na Ukrainę pod przykrywką. Jak ślepym trzeba być by dalej mówić o konwoju humanitarnym i Ukraińskich separatystach? Przecieki internetowe z frontu pokazują jak Ukraińcy żołnierze (zapewne najlepiej zorientowani w sytuacji) mówią, że separatystów dawno już "wytłukli", teraz walczą już z regularną Rosyjską armią.
Co można zrobić? Nic i to jest najstraszniejsze. Z tego może wyniknąć nowy, duży konflikt militarno-polityczny. Zacznijmy przynajmniej nazywać rzeczy po imieniu... To jest wojna 1200km od Polskiej granicy, zdecydowanie za blisko.