Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Jakie podatki płacimy w Polsce?

Pomijając, że wysokie, warto byłoby wiedzieć jakie. Zwłaszcza że nazwa większości z nich nie ma najmniejszego związku z rzeczywistym przedmiotem opodatkowania.

Jako że w ciągu ostatnich 20 lata niemal wszystkie rządy w Polsce były i są zwolennikami podnoszenia podatków (czyli zabierania pieniędzy obywatelom) w celu wydawania ich na administrację urzędniczą (czyli na wzrost bezrobocia) oraz na "instrumenty stymulowania gospodarki" (czyli wzrost cen), praktyczna różnica sprowadza się do tego, komu i ile chcą zabrać.
 
Przede wszystkim opodatkowana jest konsumpcja. Wysokość tego podatku (stawka podstawowa 23%) budzi naturalny sprzeciw, lecz jeśli wziąć pod uwagę, że praca opodatkowana jest co najmniej 63-procentowym podatkiem, nie sposób nie zauważyć, że rząd zachował się wyjątkowo wstrzemięźliwie w odniesieniu do konsumpcji. Niestety, marna to pociecha, bo to tak jakby zabrać komuś pieniądze na leczenie gangreny w nodze, żeby potem dać mu zniżkę na zakup protezy.
 
Kilka słów o rodzajach wydatków. Na szczęście są tylko dwa – inwestycje i konsumpcja. Podział jest dychotomiczny, czyli zupełny (oba rodzaje wydatków stanowią wszystkie wydatki) i rozdzielny (każdy wydatek jest albo inwestycją, albo konsumpcją, nigdy jednym i drugim), więc wystarczy zdefiniować jeden rodzaj wydatku, żeby wiedzieć wszystko na temat obu.
 
Inwestycja to taki zakup, który ma przynieść podwójny przychód: raz – zwrócić zainwestowany kapitał, dwa – wynagrodzić wykonaną pracę lub poniesione ryzyko. Ryzyko to po prostu funkcja prawdopodobieństwa, że określona inwestycja w określonym czasie nawet nie zwróci kapitału. A mówiąc po ludzku – na naszej pracy zarobi ktoś inny. Cóż, wszystko zostanie w rodzinie, tyle że w cudzej :)
 
Nie istnieje inwestycja bez pracy, choć może istnieć praca bez inwestycji kapitałowej – np. siada facet na ulicy i śpiewa, a ludzie mu za to płacą (gdyby miał gitarę, można by mówić o wsparciu kapitałowym). Jednak we współczesnym świecie większość osób pracuje na stanowisku, w które zainwestował ktoś inny (pracodawca), kto nie pracuje sam, lecz właśnie kupuje pracę innej osoby (pracownika). Oczywiście, pracodawca też pracuje, ale nad tym, żeby znaleźć klienta na efekty pracy pracownika, tak żeby odzyskać zainwestowane pieniądze i zarobić na utrzymanie. To z tego względu bajania związkowców, lewactwa i pozostałej eko-pacyfistycznej zgrai, że to pracownik utrzymuje pracodawcę, są tylko… bajaniami. Spróbujcie kiedyś wyprodukować np. telewizor samą pracą pracownika, tj. bez zakupu urządzeń i elementów – jak wam się uda, proszę o pilny kontakt.
 
Konsumpcja zatem jest wydatkiem "nie-inwestycją", a więc wydatkiem, do którego nie potrzeba dodawać żadnej pracy i który nie ma na celu czegokolwiek odtwarzać czy zwracać. Konsumpcja nie wiąże się z żadnym ryzykiem, bo nie ma na celu zysku. Tym bardziej konsumpcja zachowuje zawsze maksymalną 100-procentową płynność, bo w całości realizuje się w chwili zakupu. Konsumpcja jest wyłącznie efektem pracy – cudzej, bo jej efekty kupujemy, oraz własnej, bo jej efektami płacimy. Ale nigdy nie jest przyczyną pracy, bo transakcja konsumpcyjna kończy wszystkie procesy rynkowe, jakie doprowadziły do powstania jej przedmiotu. Konsumpcja nie generuje pracy, tak jak zjedzony posiłek nie tworzy kolejnego. A co powstaje po posiłku, wie każde dziecko.
 
Łatwo zauważyć, że opodatkowanie konsumpcji nie ma żadnych skutków dla nikogo poza nabywcą i sprzedawcą. W przypadku opodatkowania inwestycji rezygnacja z wydatku ma podwójny skutek – nie tylko nie dojdzie do nabycia przedmiotu inwestycji, ale nie zostanie wykonana praca, bo nie będzie na czym pracować.
 
W Polsce inwestycje kapitałowe nie są opodatkowane, podobnie jak nie są opodatkowane nieruchomości (śmieszny podateczek rolny czy od nieruchomości dotyczy wyłącznie areału – to jakby oceniać inteligencję po ciężarze mózgu). Opodatkowana natomiast jest czysta inwestycja, czyli praca. Jak to wygląda w praktyce? Przećwiczmy to na umowie o pracę – na tzw. minimum krajowe 1600zł oraz na średnią krajową – 3690zł.
 
Z umowy na 1600zł pracownik otrzyma "na rękę" 1180zł. To jest podstawa opodatkowania. Dlaczego? Bo po pierwsze po prostu tyle dostaje pracownik na życie, więc to jest czysta cena jego pracy, a po drugie – dla pracodawcy jest obojętne, ile wynoszą podatki, a ile cena netto, bo nie ma wpływu na wysokość opodatkowania. Dla pracodawcy istnieje tylko koszt zakupu, zawsze ten sam bez względu na to, ile zabiera rząd.
  
Wracając do umowy – do 1180zł trzeba doliczyć 510zł na ZUS (podatek na państwowe emerytury), 124zł na NFZ (podatek na państwowe usługi medyczne), 75zł na PIT (podatek od pracy) oraz 41zł jakieś fundusze destrukcji rynku pracy (podatek na to, żeby inni byli bez pracy).
 
Dlaczego to wszystkie są podatki? Bo z punktu widzenia teorii prawa podatkowego mają wszystkie cechy podatków – są przymusowe, bezzwrotne, płatne na rzecz państwa i niepowiązane z konkretnym świadczeniem wzajemnym. Jak kto nie wierzy, niech umówi w przychodzi NFZ wizytę do endokrynologa na dzień następny. Życzę powodzenia. I zdrowia – ono przyda się szczególnie.
 
Jak łatwo policzyć, kwoty sumują się nie do 1600zł, ale do 1930zł. Zgadza się – to nie błąd! To jest rzeczywisty koszt, który ponosi pracodawca. Jak łatwo policzyć, podatki o różnych nazwach wynoszą 750zł. Licząc od podstawy opodatkowania, te 750zł w stosunku do 1180zł daje 63,56%. Tyle wynosi w Polsce najniższy podatek od pracy. Dla średniej krajowej (formalnie 3690zł na umowie – kwota równie fikcyjna jak owe 1500zł) wartości wynoszą odpowiednio: cena netto pracy 2638zł, koszt zakupu pracy (cena brutto płacona przez pracodawcę) to 4456zł, zaś haracz dla rządu (tzw. podatek) to 1818zł, czyli 68,92%.
 
W efekcie, robiąc zakupy, które służą wyłącznie zaspokajaniu potrzeb, płacimy 23 grosze od każdej złotówki, jaką otrzymuje sprzedawca netto. Dokonując zaś inwestycji w tzw. kapitał ludzki, czyli tworząc miejsca pracy w celu bogacenia się, płacimy co najmniej 63 grosze od każdej złotówki, jaką otrzymuje pracownik netto. Biorąc pod uwagę, że inwestycja wiąże się ponadto z ryzykiem, należy stwierdzić, że rząd wykonuje bardzo dużo wysiłku w zniechęcanie do zatrudnienia. Wynik 14,40% bezrobocia należy w tym kontekście uznać za umiarkowany sukces rządu. Kiedy pisałem pierwszą wersję tego posta w zeszłym roku, bezrobocie wynosiło 12,90%. Prorokowałem wówczas, że choćby z racji podwyżki rządowej ceny pracy w 2013r. z 1500zł na 1600zł będzie można spodziewać się wzrostu bezrobocia o co najmniej punkt procentowy na 14%. Cóż, okazałem się optymistą.
 
Poza podatkiem od konsumpcji i od pracy mamy jeszcze podatek od prowadzenia większego biznesu (oficjalnie zwany CITem, który łącznie z podatkiem PIT od dywidendy zabiera 37% dochodu inwestora) oraz podatek typu lotto metodą chybił-trafił, potocznie zwany akcyzą. Po prostu ustawodawca uznał, że niektóre wyroby – energia w postaci prądu oraz zasilanie w postaci wódki i papierosów, a także samochody (źródło podatku drogowego potocznie zwanego mandatem karnym za przekroczenie prędkości), są zbyt tanie, a przez to zbyt łatwo dostępne. Dlatego podlegają dodatkowemu opodatkowaniu akcyzą. Ot, tak po prostu, żeby nam się od nadmiaru dobrobytu w dupie nie poprzewracało.
 
Pozostałe podatki nie mają w Polsce większego znaczenia. Jak widać, główny nacisk opodatkowania jest kładziony na źródło bogactwa (praca), powód spotkań towarzyskich (wódka), zasilanie do konsoli i do srajfona (prąd) oraz na truciznę (papierosy). Gdyby nie praca, można by powiedzieć, że rząd opodatkowuje to, co bliskie jego sercu. A tak pozostaje smutna prawda, że rządowi po prostu zależy na tym, żebyśmy nie mieli pracy i żebyśmy byli biedni. I udaje się to rządowi znakomicie.
Data:
Kategoria: Gospodarka

Paweł Budrewicz

Stop Socjalizmowi - https://www.mpolska24.pl/blog/stop-socjalizmowi1

Gospodarka to ludzie. To ludzie tworzą dobrobyt, a nie rząd, giełda czy finansjera.

Komentarze 9 skomentuj »
Przemek Głogowski 11 lat 2 miesiące temu

dokładnie !

Opodatkowanie pracy jest w Polsce zbyt wysokie.
Tak naprawdę opodatkowując pracę należy założyć, że człowiek ma koszty uzyskania dochodu, z grubsza równie utrzymaniu sie przy życiu i przy zdolności do pracy. Oznacza to, że w Polsce kwota wolna od podatku jest zdecydowanie zbyt niska. Dzisiaj jest to 3091 PLN rocznie... toż to kpina. Powinno byc co najmniej z 10-15tys rocznie. Bo właśnie mniej więcej 1-1.5tys kosztuje miesięcznie polaka utrzymanie się w stanie dającym zdolność do pracy. Czyli można uznać taka kwotę za koszt uzyskania dochodu. Co do CIT to nie ma on sensu, bo po co 2 razy opodatkowywać ten sam dochód ? Lepiej wprowadzić progresywny podatek od zysków kapitałowych. Ewentualnie CIT jak i podatek od zysków kapitałowych zastąpić np. podatkiem od samej wypłaty zysku z przedsiębiorstwa (tak, żeby podmioty zagraniczne tez musiały go zapłacić).

W ogóle nie powinno być podatku dochodowego. Mój ukochany Adam Smith już 250 lat temu pisał, że opodatkowanie pracy przynosi same szkody, a żadnego pożytku. Nic się nie zmieniło, bo praca - tak jak 250 lat temu - tak i teraz jest źródłem bogacenia się.

Ale nie każdy dochód jest dochodem bezpośrednio z pracy. Sa dochody kapitałowe. Dodatkowo na rynku sa często duże nierównowagi między podziałem dochodu miedzy "prace" a "kapitał". Natomiast co do zasady, to tzw payrolle powinny byc opodatkowane nisko. Całkowita likwidacja podatku dochodowego jest niemozliwa, tak samo jak nikt nie da przyzwolenia na np. całkowitą liberalizację/prywatyzację usług medycznych itd. Ciekawiej by się pana czytało, gdyby rzucał pan pomysły realizowalne w naszej rzeczywistości.

Paweł Budrewicz 11 lat 2 miesiące temu
+2

A czemu to likwidacja podatku dochodowego jest niemożliwa? (uściślam - chodzi mi de facto o podatek od pracy) To jakaś stała kosmologiczna? Część struktury Wszechświata? Prawda objawiona?

Dobrze to wyjaśnione. Boli ich w rządzie że Polacy w ogóle coś mają pieniedzy. Bankowcy,- razi ich wsztstkich że nie mają debetów w ich bankach Polacy, przejęli by wszystkie finanse w Polsce robiąc konkurencję NBP, od którego pożyczyli. Narodowy nasz NBP ustawowo ma pilnować by produkcja i peniądze się pokrywały, by nie tworzyć inflacji a kredyty jak najtańsze. NBP bierze lichwe by podwyższyć inflację, podrożyć produkcję na kredyt a pieniądze ma z drukarni. Inne państwa mają kredyty na produkcję bez lichwy. EBC- bank europejski powyżej pół procenta kredyty.

Wynagrodzenie netto pracownika należy pomniejszyć o podatek VAT 23%. Tyle dodatkowo kosztuje go nabywanie dóbr w postaci usług i towarów.

Warto nadmienić, że podatkiem VAT (od towarów i usług) w przypadku paliwa jest obłożona także akcyza i podatek drogowy (zawarte w cenie paliwa netto) mimo iż ani akcyza ani podatek drogowy nie są towarami czy usługami. Dlaczego więc są opodatkowane VATem? VAT powinien dotyczyć towaru czyli surowca jakim jest samo paliwo. To nic innego jak podwójne (potrójne) opodatkowanie. To samo w przypadku fajek czy wódy.

Sławomir Marczewski 11 lat 1 miesiąc temu

Warto przeczytać, zwłaszcza dla związkowców, którzy widzą tyko pieniądze przy wypłacie, a nie widzą ile kosztów generuje ich praca. Samozatrudnienie jest świetnym rozwiązaniem dla malkontentów. Poczują ile kosztuje ich przywilej posiadania swojej pracy. Warto przeczytać. POLECAM

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.