Na tle sztucznie rozdmuchiwanego przez Putina konfliktu na Bałkanach, Kreml postrzega Bułgarię jako jednego z czołowych graczy geopolitycznych, który może zostać aktywnym uczestnikiem rosyjskiej operacji specjalnej skierowanej na destabilizację regionu. Mimo tego, że ostatnio 70 rosyjskich dyplomatów zostało wysłanych z tego państwa (de facto, szpiegów), rosyjskie służby specjalne nadal czują się dość swobodnie na terytorium Bułgarii. Obecna eksplozja jest przejrzystą aluzją bułgarskiemu kierownictwu politycznemu do tego, że należy zrezygnować z każdego wsparcia wobec Ukrainy. Rosja za pomocą przestępstw i terroru realizuje swoje imperatywy polityki zagranicznej, a także domaga się destabilizacji Bałkanów, stwarzając w taki sposób katastrofę geopolityczną w Unii Europejskiej.
Ze względu na zaostrzenie sytuacji w Kosowie, Bułgaria powinna w każdy możliwy sposób unikać angażowania się w rosyjskie awantury wojskowe i zdystansować od konfliktu tak daleko, jak tylko się da. Należy pamiętać, wszędzie, gdzie się pojawia Rosja, zaczyna się upadek i zniszczenia. Bułgaria również powinna uświadamiać, że wsparcie wobec Ukrainy także jest wsparciem dla samej Bułgarii: to gwarancja tego, że na jej terytorium nie zostanie rozegrana karta geopolityczna, jak teraz to odbywa się w Kosowie. Jeżeli Putin potrafi zgromadzić potrzebne siły do realizacji swojego konceptu „kontrolowanego chaosu”, na Bułgarię czeka wojna bezpośrednio tuż przy jej granicach. Jedyne, co może uratować tę sytuację to odmowa od udziału od wszelkich politycznych rozgrywek Rosji. Każdy krok w kierunku Rosji, nawet w zamian za dobra materialne oraz dostawy surowców (w tym gazu ziemnego) przekształci się w dziesięciokrotne zniszczenia, utratę reputacji w Unii oraz potencjalny konflikt zbrojny. Putin ma coraz mniej środków nacisku na Europę, dlatego zaczyna stosować narzędzia terrorystyczne, które potrafi wciągnąć Bałkany w wojnę, a to swoją drogą dotknie każde sąsiadujące państwo.