Przypomnę dzisiaj być może już zapomnianą prawdziwą historię braterstwa krwi na placu boju, jaka wydarzyła się w czasie misji stabilizacyjnej w Afganistanie. Ta historia zmieniła na zawsze życie wielu ludzi. Oto tam żołnierz amerykański odddaje swoje młode życie dla swego kolegi - polskiego żołnierza.
W Polskim konsulacie w Nowym Yorku odbyła się kilka lat temu skromna, lecz podniosła uroczystość. Pani Konsul Generalna RP w Nowym Yorku złożyła kondolencje rodzinie amerykańskiego żołnierza, który zginął w Afganistanie ratując życie polskiemu żołnierzowi. Wręczając pośmiertnie żołnierzowi amerykańskiemu nadany przez Prezydenta RP odznaczenie Gwiazdę Afganistanu dziękowała rodzinie zmarłego za wspaniałą postawę i bohaterski czyn.
28 sierpnia 2013 r. w wyniku ataku Talibów na polską bazę wojskową w Ghazni ginie 24-letni sierżant sztabowy armii USA Michael Ollins zasłaniając swoim ciałem przed atakiem samobójczym polskiego oficera ppor. Karola Cierpicę. Polak atak przeżył.
Żołnierz amerykański za swój czyn został ogłoszony bohaterem narodowym. Rodzice poległego żołnierza, twierdzili, że ich syn zawsze chciał być żołnierzem i oddał swoje młode życie za innego żołnierza zasłaniając go swoim ciałem. W tym geście poświęcenia swego życia dla innego człowieka - żołnierza tworzy się bohaterstwo i bratersto krwi między żołnierzami i narodami. Polski oficer, w momencie gdy zrozumiał, że zginie zobaczył jak przebywający obok Amerykanin zasłania go sobą. Ich oczy spotkały się na moment. Ten moment został i już zostanie na zawsze w pamięci polskiego żołnierza.
Polski ocalały oficer odwiedził rodzinę człowieka, któremu zawdzięcza życie, był przez nich przyjmowany jak członek rodziny.
Ot i cóż to takiego - powiedziało by wielu, zwykła żołnierska sprawa, ryzyko wkalkulowane jest przecież w zawód. Takich czynów bohaterskich było wiele w czasie II wojny światowej powiedziałoby też wielu. Po co oni tam pojechali itp.
Może i tak było, może i ryzyko utraty młodego życia wkalkulowane jest w zawód żołnierski gdziekolwiek tę służbę się pełni. Ale kto spośród nas miałby odwagę tak całkiem ''na zimno'' wiedząc i mając realną świadomość czającego się niebezpieczeństwa śmierci - zasłonić swoim ciałem nieznaną nam osobę wiedząc iż możemy zginąć. No kto? A właśnie, bohaterstwa już nie ma, mamy przecież tylko jedno życie.
Cóż mógł myśleć dwudziestokilkuletni chłopak, który dopiero wchodził swoim młodym wiekim do życia ginąc za kogoś całkowicie mu obcego. Co mógł myśleć ten chłopak, który tak naprawdę życia nie zaznał, przed nim pewno była wkródce wielka być może miłość, rodzina wychowanie dzieci, kariera wojskowa itp.
Dlatego chylę czoła takim bohaterskim czynom, które nie zdarzają się często, chylę czoła w zadumie nad faktem autentycznego prawdziwego braterstwa krwi na polu walki.
Domyślam się jakie piętno ciężaru odpowiedzialności i zwykłej ludzkiej wdzięczności ten polski oficer - żołnierz będzie nosił do końca swego życia. A rodzina zmarłego amerykańskiego chłopaka już zawsze w tym człowieku będzie widzieć twarz i serce swego syna, bo on był z nim w momencie jego śmierci.
Zaduma
Zawsze, jak podawała nam historia, to my Polacy ginęliśmy za wolność Naszą i Waszą, lecz w tym opisanym przypadku było zgoła inaczej. W obecnym świecie nienawiści, braku zwykłej ludzkiej tolerancji, szacunku dla drugiego człowieka taki czyn jak przedstawiony powyżej, to nie tylko bohaterstwo na polu walki, a dowód ogromengo człowieczeństwa.
Ten przypadek dobitnie pokazuje jak nasz Polski chłopak jest postrzegany przez amerykańskiego chłopaka a przyjażń, poświęcenie i braterstwo oraz bohaterstwo żołnierskie to już nie teoria napisana w podręcznikach, a samo życie.
Pamiętajmy i my o bohaterskim czynie zwykłego młodego amerykańskiego chłopaka z 10 Dywizji Górskiej z Fort Drum w stanie Nowy Jork.