Smoleńsk wywołuje głębokie podziały, a wydaje się, że będą one coraz głębsze i na pewno utrzymają się do wyborów parlamentarnych. Z tego punktu widzenia trzeba dziś inaczej patrzeć na scenę polityczną. Spoglądać na nią nie według prostego podziału na koalicję i opozycję, ale przez pryzmat pisowskiego kłamstwa smoleńskiego. Pisowskie kłamstwo oznacza próbę wmówienia Polakom, że na prezydenta Kaczyńskiego został wykonany zamach i że sprawcami jego śmierci byli rosyjscy kontrolerzy lotu. Prawda jest prozaiczna: główna odpowiedzialność za to, jak wyglądały przygotowania i co się działo w czasie lotu, leży po polskiej stronie. Za sterami naszego samolotu siedziała polska ekipa, a nie Rosjanie. Ta załoga, w tych warunkach, tym samolotem i na tym lotnisku nie miała prawa lądować.
Waga problemu jest olbrzymia. W zależności od tego, jak pisowskie kłamstwo w świadomości Polaków zostanie zdezawuowane albo utrwalone, będą kształtowały się zasadnicze procesy dotyczące sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej. Stąd też przed wszystkimi siłami politycznymi leży konieczność jasnego stanowiska „za” lub „przeciw”. Niezależnie od zajmowanego miejsca, systemu wartości i barwy politycznej.