Jarosław Kaczyński z dnia na dzień podbija stawkę. Niczym eksterytorialnej autostrady żąda już nie tylko publicznej ekspiacji, ale i zadośćuczynienia za całą swoją karierę polityczną, która od zawsze prosiła się o krytykę.
Prezydent, premier i wicemarszałek Sejmu mają przeprosić za słowa wypowiedziane w przeszłości po adresem jego brata i PiS, a następnie „zniknąć” z polityki. Kaczyński domaga się też, żeby morderstwo popełnione przez wariata z Łodzi było przedmiotem postępowania przed sejmową komisją, której przewodniczyć powinien przedstawiciel PiS. Najlepiej Antoni Macierewicz, oczywiście.
Nie bardzo wyobrażam sobie, co powinien zrobić Janusz Palikot, żeby naprawić „krzywdy”, które wyrządził rodzinie i partii Kaczyńskiego, ale domyślam się, że najmarniej powinien strzelić sobie w łeb, albo powiesić się na najbliższej gałęzi. A i to prezes żądałby powołania komisji śledczej w celu wyjaśnienia skąd miał pistolet albo sznur.
Codziennie Jarosław Kaczyński wspina się na nowe szczyty absurdu. Domaga się aktów pokuty od wszystkich, którzy kiedykolwiek mówili źle o jego bracie i o jego partii. Każdy, kto nie podziela przekonania, że Lech Kaczyński był mężem stanu, znaczącym graczem na arenie międzynarodowej i największym polskim patriotą, a PiS jest jedyną partią, która stoi na straży polskich interesów narodowych, powinien klęczeć i sypać popiół na głowę. Za prezesem starają się podążyć najwierniejsi i najpełniej oddani. Zbigniew Ziobro mówi, że zabójstwo w Łodzi to zbrodnia przeciwko ludzkości, zaś Witold Waszczykowski oznajmia, że w Polsce zaczęto zabijać opozycję.
Słowa te w ponury sposób urągają pamięci Barbary Blidy. Ludzie reprezentujący rząd PiS chcieli ją pohańbić oskarżeniem o kryminalne przestępstwo. Na podstawie zeznań wymuszonych „aresztem wydobywczym” nasłano na nią łapsów wyposażonych w kamerę, żeby w telewizji dać utęsknionego przez prezesa newsa. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że niewinna niczemu posłanka ze Śląska sama pociągnęła za spust, niemniej ktoś ją do tego doprowadził. Tak jak ktoś doprowadził do tego, że Krzysztof C. postanowił zabić jakiegoś znaczącego polityka, a gdy to mu się nie udało, to kogokolwiek.
Osobnicy, którzy sprowadzili śmierć na Barbarę Blidę byli chorzy z urojenia o „układzie”. Choroba się rozwija – teraz roją o „zbrodni smoleńskiej” i „mordzie łódzkim”, co na niektórych działa jeszcze bardziej pobudzająco. W przeciwieństwie do nich Ryszard C. zostanie zbadany psychiatrycznie.
Informację o tym, że Ryszard C. najpierw chciał strzelić do mnie, Jarosław Kaczyński nazywa rozwodnieniem sprawy. Nie pasuje mu to do tezy, że psychopata był tylko wynajętym „cynglem” zaprogramowanym przez Tuska i PO. Niestety, prezes będzie dalej przemierzał Himalaje absurdu. Nie spocznie dopóki nie zdobędzie kolejnych szczytów zamiast dać sobie spokój i leczyć skołatane nerwy.