Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatruje oskarżenie prokuratury wobec ppłk. Marka Miłosza. 4 grudnia 2003 roku śmigłowiec prowadzony przez niego rozbił się w lesie pod Piasecznem. Tylko brawurowy manewr pilota, który z zatrzymanymi silnikami zdołał złagodzić impet uderzenia o ziemię nie doprowadził do większej tragedii. Jako świadek w tym procesie miałem okazję podziękować pułkownikowi Miłoszowi za uratowanie życia mnie i moim współpracownikom oraz wyrazić pewność, co do jego najwyższych kwalifikacji. Wszyscy zostaliśmy solidnie pokiereszowani, ale uszliśmy z życiem.
Wczoraj prokurator zażądał dla pilota roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata za nieumyślne spowodowanie wypadku oraz o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy. Nawiązując do złożonych w procesie zeznań powiedział, że nie podziela stanowiska premiera Millera, który już po wypadku deklarował, że w każdej chwili byłby gotów znów wsiąść do śmigłowca pilotowanego przez Miłosza.
Podtrzymuję moją deklarację. Wyrażam nadzieję, że Marek Miłosz zostanie uniewinniony i bez przeszkód będzie mógł latać dalej.